Despina otworzyła oczy i od razu poznała że znajduje się w tym samym miejscu co zawsze. Chłód komnaty przeszywał do kości a świst powietrza błąkał się od rozbitego okna po wysokim kamiennym sklepieniu. Jednym machnięciem skrzydeł delikatnie wzbiła się ponad marmurowy podest na którym się obudziła i cicho stukając szponami u swych potwornych nóg znalazła się na posadzce naprzeciw dobrze znanego przeklętego lustra. Było stare, nieco zaśniedziałe ale odbijające to, czego tak bardzo nienawidziła.
Podeszła ciężko stąpając po posadzce do okna przez które wyskoczyła i wzbiła się w powietrze znikając w mroku świata koszmarów.
[z/t]