(kopiuję ze starego forum)
Sonia wysiadła z samochodu matki. Przez całą drogę nie odezwały się do siebie ani słowem a ciszę przerywały wiadomości o sytuacji na drodze i polecenia gps " za 10 metrów skręć w prawo" co doprowadzało dziewczynę do szału.
Przed sobą miała mały zadbany parterowy domek swojej kuzynki. Ona sama czekała przed drzwiami żeby wszystkich przywitać.
- Dziękuję Ci Karen - powiedziała matka Sonii. - Jakoś się Tobie odwdzięczę...
- Nie ma sprawy - odpowiedziała z uśmiechem po czym pomogła Sonii wyjąć jej bagaże.
- To do zobaczenia. - nie patrząc na córkę wsiadła do samochodu i odjechała.
- Chodź Soniu, pokażę ci twój pokój. - otworzyła drzwi domku i gestem zaprosiła dziewczynę do środka. Karen już dawno się usamodzielniła, fakt faktem była kilka lat starsza od niej, może to nie był gustowny apartament ale cały dom ma w sobie to "coś" - wszechobecne ciepłe kolory, mnóstwo detali, nawet jest stary kominek.
- Tak więc tu na prawo jest kuchnia, nie za duża, tutaj salon...
- A jadalnia? - powiedziała nieco obrażonym głosem Sonia
- Jadalni niestety nie ma i jeść będziemy w kuchni... Tak... tu na lewo jest mój pokój - mówiła Karen idąc z walizką wzdłuż w miarę szerokiego korytarza. - tu na lewo jest łazienka, przygotowałam ci oddzielną półkę, na wprost jest mój schowek, znaczy się mały pokój gdzie wszystko musiałam wynieść. No a tu - otworzyła jasne drzwi po lewej stronie na końcu korytarzyka - Tu jest twój pokój. Gdybyś czegoś potrzebowała będę u siebie.
Pokój do największych nie należy. Bladozielone ściany pachną jeszcze farbą a na podłodze została rozłożona beżowa miękka wykładzina. Przy ścianie stoi małe łóżko, obok szafka nocna z niemodną lampką. pod oknem stoi ciemne biurko, obok wysoka i wąska szafka na książki. naprzeciw łóżka stoi ciemna duża szafa na ubrania obok niej druga szafka ale wypełniona książkami i obok bardzo wygodny zielony fotel.
Sonia postawiła swoje bagaże na środku pokoiku. Z wściekłości rzuciła torbą o ścianę nad łóżkiem tak, że cała zawartość rozsypała się po podłodze. Oparła się o biurko, zdjęła pozornie spokojnie okulary które bardzo lubiła. " Dlaczego musieli mnie AŻ TAK pokarać zsyłając na to odludzie?!" Spojrzała przez okno. " Hmm... chociaż ogród jest w miarę normalny, mały ale no cóż..." Rzeczywiście był mały, ale bardzo zadbany - trzy kwitnące drzewka i kilka krzewów otaczających dwa leżaki na równo skoszonej zielonej trawie. " Taaak... muszę zapalić. " Szybko posprzątała swoje graty i z powrotem wrzuciła je do torebki, zabrała z biurka okulary.
Zapukała do pokoju Karen.
- Karen... ja... idę się przejść po okolicy. jeśli mam tu spędzić sporo czasu to chociaż chciałabym poznać to miejsce.
- No jasne nie ma sprawy! A może chcesz żebym poszła z tobą?
- Nie nie musisz się fatygować. Jestem duża. Poradzę sobie - powiedziała z wymuszonym uśmiechem i szybko skierowała się do wyjścia.
<z/t>