Męczy powiadasz ? Cóż to zapewne konieczność, ale możesz mi wierzyć, to nawet nie w połowie to co było kiedyś. Twoja babcia i dziadek zapewne pamiętają czasy gdy nauczyciel bił dzieci linijką po dłoniach. Dziś się nie bije.
Dzisiejsza szkoła męczy psychicznie a niejednokrotnie osoby, które przebywają w szkole dobijają człowieka wyzwiskami, zaczepkami lub wrednymi docinkami.
Jednak kiedyś było gorzej.
W starożytnej Grecji szkoły nie były obowiązkowe, bo nie wielu było stać na wysłanie do niej dziecka a podręczników nie trzeba było kupować, bo ich nie było. Na tym kończą się zalety greckich szkół.
W Grecji pedagog (z greki pedos – dzieci goge – wieść, prowadzić) nie był nauczycielem a NIEWOLNIKIEM, który odprowadzał dzieci do szkoły i miał prawo je chłostać, jeśli nie spieszyły się do „przybytku edukacji”. Nauka odbywała się w godzinach 6:00– 18:00 i obejmowała: astronomię, czytanie tekstów, matematykę i filozofię. Za każde przewinienie (nawet najdrobniejsze) dzieciak karany był przez pedagoga smagnięciem bata. Jak myślisz jako małemu dziecku, jak płynnie szłoby Ci czytanie albo obliczanie miar kątowych ( o teoriach filozoficznych nie wspominając)?
W Cesarstwie Rzymskim nauki mogły pobierać dzieci, których rodziców stać było na wysłanie ich do szkoły, czyli na zakup tabliczki i rylca oraz opłacenie nauczyciela. Nie było podziału na płcie. Rzymianie przychylnym okiem patrzyli na wykształcone kobiety. Nie dość, że piękne to jeszcze uczone.
Nauka rozpoczynała się tu o 09:00 a kończyła koło 13:00. Niby fajnie, ale uczniowie (bez względu na płeć) nader często dostawali lanie za błędy, które popełnili. Nie wolno było się śmiać, rozmawiać, przeciągać, wygłupiać, wykonywać gwałtownych ruchów, nabijać z kolegów, drapać ani ziewać. Za każde z tych wykroczeń groziła chłosta.
W Średniowieczu posunięto się jeszcze dalej. Dziewczyny miały siedzieć w domu bo jako narzędzie diabła, które przyprawiało mężczyzn o nieskromne myśli, były gorsze, głupsze i nie miały potencjału. Jak to powiadał jeden z profesorów z Padwy (około roku 1350) „Równie co kobietę można by uczyć świnię bądź krowę – jednako rozumują”.
W średniowieczu kary były w szkołach wręcz odjazdowe. Od popularnego batożenia, przez szczypanie, lewatywę, obcięcie nosa i uszu, kastrację i ścięcie. Dziś wydaje się to śmieszne, ale aż do roku 1925 uniwersytet w Oxfordzie miał prawo, które pozwalało zatłuc pałką studenta, jeśli ten zniszczył książkę. Na Uniwersytecie Jagiellońskim do dziś nie zniesiono prawa nakazującego karać chłostą każdego, kto zboczy z „wiary chrystusowej”. W średniowieczu każde przewinienie miało swojego rodzaju odpowiednik w narzędziu i tak: za żarty karano biciem po gołym tyłku wierzbową witką, za żarty z kolegów i demolowanie domów studenta (dzisiejszych akademików) walono po plecach batem w rodzaju bykowca albo harapu za dowcipkowanie sobie z wykładowcy groziło obcięcie nosa i uszu a za stosunki homoseksualne – kastracja.
Dalej myślisz że szkoła tak strasznie męczy uczniów ?
P.S
W arabskich szkołach do dziś stosuje się bicie kijem w stopy za najdrobniejsze przewiny.