Po wyjściu z miasta, co nie zajęło dziewczynom dużo czasu, Sonia weszła w las prowadząc w bliżej nie określonym kierunku w miarę ubitym szlakiem, o ile można było nazwać tak przestrzeń między drzewami, Mitsuko gadając z nią podczas tej wędrówki o tak zwanej dupie Maryni. Starała się iść w miarę prosto i gdy zobaczyła, że drzewa przed nimi się przerzedzają skierowała się wraz ze swoją nową koleżanką w stronę prześwitu. Kiedy dotarły na skraj lasu przed nimi ukazała się rozległa łąka . Nad tym sporym dywanem świeżej trawy poprzeplatanym różnokolorowymi kwiatami niosła się cudowna woń. Znalazły wręcz idealne miejsce, jakby przeniesione wprost z jakiegoś sielskiego obrazu przez które przemykały ciemniejsze plamy przesłoniętego kłębiastymi chmurami słońca.
- Chyba tutaj nie będzie glin - powiedziała entuzjastycznie Sonia kładąc torbę i siadając na wygrzanej promieniami słonecznymi trawie.
- Siadaj - ponagliła Mits wyciągając z torby butelkę whisky i kilka paczek z różnymi ciastkami i chipsami. Otworzyła bez problemów butelkę
- Twoje zdrowie - i pociągnęła z niej trzy spore łyki po czym podała ją dziewczynie. Nie znała możliwości swojej towarzyszki ale ona sama mogła bez przepijania pić wysoko procentowe alkohole, czego nauczyła się imprezując z muzykami. Oczywiście wśród hektolitrów wódek były jeszcze papierosy, różnego rodzaju narkotyki, ostra zabawa i po imprezie spory kac a teraz gdy o tym sobie przypomniała zatęskniła do dawnego nocnego życia w klubach i w hotelach. Westchnęła ciężko i otworzyła paczkę piegusków gestem zachęcając Mitsuko do częstowania się.
- Ładnie tutaj, prawda? - zapytała kładąc się wśród trawy i wpatrując się w płynące leniwie po błękicie nieba obłoki.