Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.



 
IndeksIndeks  Latest imagesLatest images  SzukajSzukaj  RejestracjaRejestracja  Zaloguj  
Witamy na forum!


Przed rejestracją prosimy o:
dokładne zapoznanie się z Informacjami i Regulaminami!

Przywróciliśmy poprzedni ShoutBox oparty na chatango!
Można go jednak ujrzeć dopiero po zalogowaniu Smile

Pora roku: Lato
Zachmurzenie: Umiarkowane
Ciąg dalszy historii...


Klikajcie kochani ; )
Top Lista forum pbf/rpg Toplista gier PBF PBF - Toplista gier PBF

 

 Fazy szkolne

Go down 
2 posters
AutorWiadomość
Anomander von Drachenberg

Anomander von Drachenberg


Imię i nazwisko : Anomander von Drachenberg
Liczba postów : 206
Data dołączenia : 03/01/2011

Fazy szkolne  Empty
PisanieTemat: Fazy szkolne    Fazy szkolne  EmptySob Lut 26, 2011 8:17 am

Siedzę tak sobie o 04:58 i przeglądam zdjęcia na starym dysku. Nawet nie wiedziałem, że tyle ich zostało. Znalazłem stare zdjęcia klasowe (podstawówka, gimnazjum i liceum) i przypomniałem sobie, jak to było być dzieckiem. Przypomniałem sobie, jaki kiedyś byłem i ile głupot i dowcipów się zrobiło jako dziecko. Postanowiłem założyć taki temat, bo wydaje mi się, że nie tylko ja lubiłem robić dowcipy.
Podsumowując temat dotyczy tego, co śmiesznego, głupiego, chorego, porąbanego, idiotycznego etc, robicie/robiliście w szkole?

UWAGA !
Osoby które mogą zostać zdemoralizowane lub nieodwracalnie wypaczone przez ten temat proszone są o jak najszybsze przeczytanie całości.


Doszedłem do wniosku, że skoro otwieram temat to jako pierwszy opowiem, co robiłem.

Do dziś pamiętam ze szkoły podstawowej tylko kilka rzeczy. Pierwszą jest skład mojej klasy który wyrecytuję (niekoniecznie w kolejności alfabetycznej) nawet obudzony w środku nocy, drugą wiedza jaką wyniosłem (musiałem dać motyw dydaktyczny, żeby nikt się nie czepiał) trzecią zabawy w szkole a czwartą (i najlepiej zapamiętaną) Rozrabianie ( przez duuuuże R ).

W klasie pierwszej szkoły podstawowej zaordynowałem zabawę w przepychanie drzwi. Jedna grupa była wewnątrz a druga na korytarzu. Ta grupa z wnętrza miała się wydostać. Więc zaczęliśmy pchać, Jako, że drzwi były na zawiasach a siły równoważące się pod kątem mniejszym niż 90 stopni wypychają obiekt w górę ze stałą prędkością to w pewnym momencie zdjęliśmy je z zawiasów. Ja wtedy błyskawicznie usiadłem do ławki i zacząłem wcinać kanapkę zostawiając moich głupich towarzyszy (trzymających przewracające się drzwi) na pastwę wychowawczyni.

W klasie trzeciej, w nagrodę za wzorowe sprawowanie, pojechaliśmy na wycieczkę do Londynu. Wtedy też, ukryty razem z kolegami w toalecie promu relacji Calais-Dover zapaliłem pierwszego papierosa. Niestety zostaliśmy przyłapani przez jednego z kolegów (największy skarżypyta, jakiego ziemia nosiła – do dziś mu to zostało), który gdy tylko nas zobaczył nabrał powietrza w płuca u biegiem ruszył do drzwi toalety by znaleźć się przy wychowawczyni i naskarżyć. Piłka była krótka. Złapaliśmy go i zmusiliśmy do tego by wypalił aż dwa papierosy (wtedy była to dla nas straszna ilość). Gdy wypalał ostatniego fajka zjedliśmy po gumie miętowej a następnie jeden z nas poleciał naskarżyć, że złapaliśmy Kamila jak palił w toalecie. Wyniki wąchania wskazywały, że tylko jedna osoba paliła… Kamilek.

W klasie piątej pojechaliśmy na Zieloną Szkołę do Zakopanego. Wszystko byłoby cudownie gdyby nie fakt, że ja i mój przyjaciel ( Paweł jest moim przyjacielem od pierwszej klasy szkoły podstawowej, kiedy to usiłowaliśmy się wzajemnie utopić w basenie) postanowiliśmy kupić sobie troszkę petard i innych rzeczy. Znalazło się tam 20 Achtungów (takie wielkie czarne petardy z trupią czaszką), 8 paczek małych petard KO201 (takie czarne petardki, które można dziś kupić pod nazwą Diablo albo Piccolo), 12 kałasznikowów (sznurek małych petardek przymocowany do szybkopalnego lontu), 8 rakietek (takich małych – bez patyka stabilizującego), 4 paczki petard wyglądających jak małe granaty ( po 12 w paczce), 10 rzymskich ogni, 2 noże w stylu Rambo, 2 „laserki”(wskaźniki laserowe), paczka fajek „Grom” i coś, czego mogłem nie pamiętać z racji minionego czasu. Jednym słowem mieliśmy arsenał, co się zowie. Ale nasze zakupy nie obeszły się bez echa u uczniów i nauczycieli. Na kolacji ogłoszono, że będzie kontrola pokoi. Biegiem ruszyliśmy z Pwałem na górę do pokoju. Noże, laserki i fajki pochowaliśmy pod łóżkami i w materacach.
Tylko, co zrobić z petardami? W końcu wpadliśmy na genialny pomysł, że najlepiej jest zniszczyć dowody świadczące przeciwko nam. Okazja nadarzyła się tego samego wieczora jeszcze przed kontrolą.. Razem z Pawłem uznaliśmy że najlepiej jest usunąć dowody (tak jak na filmach akcji) wykorzystując do tego zorganizowane dla nas ... ognisko. Podeszliśmy do ogniska i pierdzielneliśmy w nie całą siatkę petard.
Aż tu nagle, jak nie pierd**nie!
Zapomnieliśmy o fakcie, że fajerwerki w ogniu wybuchają. Za tą jazdę omal nas nie wywalili ze szkoły, ale obiecaliśmy solennie już zawsze być grzeczni i usprawiedliwialiśmy się tym, że myśmy nie wiedzieli i chcieliśmy spalić śmieci, które ktoś zostawił na korytarzu.

W klasie szóstej podstawówki postanowiliśmy z Pawłem w ramach badań nad trajektorią lotu pocisku ( podstawówkowa balistyka ) wyrzucić przez okno kibel, który wcześniej przypadkiem (w wyniku zabawy w „Ty nie umiesz kopać mocniej niż ja”) wyrwaliśmy. Nic nie lata tak jak muszla klozetowa z drugiego piętra (no chyba, że muszla klozetowa z 12 pietra, ale to inna historia). Niemniej musieliśmy szybko usiekać, bo latający sracz wzbudził nadmierne zainteresowanie kadry nauczycielskiej. Od tamtej pory kible zawsze były zamknięte i żeby z nich skorzystać należało iść najpierw do woźnego.

W tym samym roku pojechaliśmy na zieloną szkołę do Jastrzębiej Góry. W drodze wyjątku wynegocjowaliśmy z Pawłem wspólny pokój u wychowawczyni. Dwa dni spokoju były – dłużej nie wytrzymaliśmy. Zaczęliśmy od wojen na dezodoranty z dziewczynami. One miały dezodoranty „babskie śmierdziele” a my „Prawdziwe Męskie”. Dziewczyny miały przewagę liczebną szybko odcięły nam drogę odwrotu. Byliśmy jak spartanie – sami przeciwko hordom wrogów. Po ich stronie stała liczebność a po naszej technika. One miały zwykłe rozpylacze my, Bogowie Wojny, mieliśmy zapalniczkę. Podstawcie zapalniczkę pod strumień dezodorantu to zobaczycie jak działały nasze miotacze ognia. Tego dnia wiele dziewcząt miało popalone włosy.

CDN. ----> Gimnazjum
Powrót do góry Go down
Cosette

Cosette


Imię i nazwisko : Cosette Rivarol
Liczba postów : 34
Data dołączenia : 14/01/2011

Fazy szkolne  Empty
PisanieTemat: Re: Fazy szkolne    Fazy szkolne  EmptyNie Kwi 03, 2011 11:31 pm

Hahahahaha ! XDDDD Popłakałam się ze śmiechu !

Ja opiszę jedną z przygód z przedszkola. Nie będzie zapewne taka ciekawa jak któraś z poprzednich faz Anomandera ale mówi się trudno ^.^

Jako małe dziewczątko uczęszczałam do przedszkola sióstr zakonnych (kto by pomyślał...? XD)
Szybko stałam się przywódcą bandy dzieciaków.
Pewnego razu wymyśliłam zabawę w watahę wilków. Oczywiście byłam Alfą. Urządzaliśmy sobie walki o jedzenie i długie wyprawy na czworaka. Nie raz spadłam ze schodów XDD
Wszystko było dobrze dopóki nie znalazł się rywal na stanowisko przywódcy. Chłopak. Dosłownie warczał na mnie od samych początków istnienia watahy i pewnego dnia (także dosłownie) rzucił się na mnie. Zaczęliśmy się gryźć i drapać. Konkretnie oderwałam. Moja wierna ekipa widząc to skoczyła na przód i w obronie Alfy tak straszliwie pogryzła chłopca że ten rozbeczał się i pobiegł do sióstr.
Jaką dostaliśmy karę...? Uroczy uśmiech blond dziewuszki (wtedy jeszcze byłam blond XDD) i wielkie słodkie oczka pozostałych wilków wystarczyły by udobruchać wszystkich wkoło.

No a pogryziony chłopak od tamtej chwili... Zakochał się w wilczycy Alfa (miłością przedszkolną) XDDD
Powrót do góry Go down
Anomander von Drachenberg

Anomander von Drachenberg


Imię i nazwisko : Anomander von Drachenberg
Liczba postów : 206
Data dołączenia : 03/01/2011

Fazy szkolne  Empty
PisanieTemat: Re: Fazy szkolne    Fazy szkolne  EmptyWto Kwi 05, 2011 2:02 am


To się nazywa zabawa, pogryźć kolegę. Muszę kiedyś wypróbować, gdy ktoś zagrozi mojej pozycji XD. Nie ma nic lepszego niż dziabnąć kogoś w ramach kary XDD
Ja z pierwszego przedszkola wyleciałem dyscyplinarnie za agresję (krew nie woda – moja Mama też za to wyleciała z przedszkola Very Happy)
W drugim przedszkolu bawiliśmy się w „Transformersy” (Zgadnijcie kto był Wspaniałym Megatronem i czemu głupia beksa Optimus zawsze płakał po walce – w efekcie czego biedny Megatron lądował w kącie Very Happy )

Pora na kolejną porcję Very Happy

Gimnazjum

Tu niestety drogi moje i Pawła na polu edukacji rozeszły się. On poszedł do innego gimnazjum a ja do innego, ale dalej pozostaliśmy przyjaciółmi. Co trwa do dziś.

Oj, gimnazjum to były ciężkie czasy. Wieczna walka. Nie uniknąłem kłopotów ale i inni ich nie uniknęli.

kl. I g

Decyzją grona pedagogicznego za postępy w nauce mieliśmy pojechać na zieloną szkołę do Borów Tucholskich.

Jako, że moja klasa była bardzo nieliczna (12 osób) zostaliśmy zakwaterowani w leśniczówce. Ładny, drewniany, duży dom nad jeziorem – szczyt marzeń każdego urlopowicza, miał się niedługo przerodzić za moją sprawą w mobilny dom uciech albo mówiąc dosadniej w burdel na kółkach.

Jako „nowy” i „gorszy”, który doszedł do klasy znającej się od podstawówki miałem mieszkać nie z chłopakami z klasy, lecz osobno. Mi to nie przeszkadzało. Jestem jedynakiem, przywykłem do samotności. Mój pokój był ładny, miało okno na jezioro, łazienkę, szafę, komodę, łóżko, fotel i stół z krzesłami. Jednym słowem wszystko, czego mi potrzeba do życia. Nocą, gdy otwierałem okno słyszałem rechotanie żab i cichy plusk wody pomiędzy szuwarami. Cudowne miejsce.
Sielanka nie mogła trwać długo.
Pierwszy dowcip był dziecinnie prosty a polegał na uprzykrzeniu życia pewnemu facetowi imieniem Filip. Zauważyłem, że Filip zawsze chodzi się myć z żelem pod prysznic i własną srajtaśmą. Żel pod prysznic ( w ciemnej butelce adidasa ) zmieszałem z wodnym roztworem fioletu gencjanowego 1% w proporcjach 2 buteleczki 20g na 1/2 butelki żelu pod prysznic. Papier toaletowy zaś ( w czasie kąpieli Filipa regularnie moczony wodą ) nasączyłem gazem pieprzowym Canon (chemicznym a nie naturalnym – chemiczny jest bezbarwny).
Biedny Filip nie dość, że jego ciało podczas mycia zmieniło częściowo kolor na fioletowy za sprawą gencjany to jeszcze gaz pieprzowy podrażnił mu dupsko (gaz pieprzowy działa na śluzówki). To był najpiękniejszy dźwięk budzika, jaki słyszałem. Najpierw był wrzask a następnie z łazienki wyskoczył fioletowy teletubiś trzymając się za tyłek i wykonując tańce naćpanego Indianina.

Kolejnym celem stała się garderoba Filipa. Jako, że siostra cioteczna nauczyła mnie kiedyś szyć, postanowiłem wykorzystać tą cenną umiejętność, aby uprzykrzyć „fioletowemu teletubisiowi” życie. Noc jest porą drapieżnych zwierząt i dywersantów. Dlatego ufając tej prawdziwej maksymie poszedłem do pokoju chłopaków i podpieprzyłem spodnie „fioletowego teletubisia” oraz kilka koszulek, które nie śmierdziały potem. Nie dość, że zaszyłem mu nogawki spodni (w wielu miejscach) to jeszcze na nogawce naszyłem zielone, żółte, pomarańczowe i niebieskie serduszka a na tyle spodni ( z niemałą trudnością) wyszyłem (wyhaftowałem) grubą różową muliną napis „F*ck Me”. Na koszulkach zrobiłem to samo, po czym zwinąłem to w kulkę, zakradłem się do pokoju reszty i włożyłem ubrania do szafy. Cichutko niczym wąż wymknąłem się do swojego pokoju. Obudził mnie wściekły krzyk i płacz. Wróg został pokonany.

II g

Czy mówiłem już, że Filip miał obrzydliwy zwyczaj siorbania herbaty na lekcji a następnie wypluwania jej najlepiej na coś, co należało do mnie? Nie? Wiec mówię teraz. Pewnego razu, po opluciu plecaka po raz kolejny miałem już tego serdecznie dość i postanowiłem zapewnić mu TAAAAKIE sranie, że zapamiętałby mnie do końca życie. Jako, że w swoim czasie miałem w domu rycynę (magiczny środek na przeczyszczenie Very Happy) wziąłem ze sobą ową buteleczkę i wlałem temu biedakowi hojnie około 1 i 1/3 łyżeczki od herbaty do otwartej na lekcji puszki Red Bulla. Jako, że rycyna medyczna nie ma smaku nie mógł jej wykryć w napoju (normalna rycyna jest gorzka, ale znam sposoby na wyeliminowanie tej goryczki). Po wypiciu całej puszki i odczekaniu około 25 min zobaczyłem jak dostaje skrzydeł i leci prosto do kibla gdzie jęcząc, miaucząc, stękając i pocąc się spędził cały dzień.
Sorry Winetou – nie ma przebacz. Od tego czasu dowcip zwany „Małym Zasrańcem” stał się moim ulubionym dowcipem.

III g

W tej klasie zrobiłem najbardziej idiotyczny dowcip w swojej karierze. Było wczesne popołudnie kilkanaście dni po egzaminach gimnazjalnych. Nadchodził dzień końca roku i odejścia z tego miejsca kaźni. Zmarnowałem tam 3 lata swojego życia. Schodziłem właśnie do szatni, która znajdowała się w piwnicach, gdy zobaczyłem, że w „lochach” nie ma jarzeniówek. Były tu tylko zwykłe żarówki. Nagle przypomniałem sobie te wszystkie dni, które były złe. Przypomniałem sobie te chwile, kiedy nawet po szkole nie mogłem się bić, bo groziło mi za to wywalenie. Nienawiść, żal i wszystko inne przemówiły jednym głosem. Policzyłem żarówki. Było ich 6. Wróciłem do domu. Wracając kupiłem 6 żarówek i litr benzyny (wtedy była tania około 3,5 zł za litr). W domu usiadłem i najmniejszym wiertłem, jakie było, u podstawy każdej żarówki nawierciłem dziurkę. Przez tę dziurkę za pomocą strzykawki i igły wpuściłem benzynę tak by ta zakryła żarnik. Dziurki zalepiłem żywicą epoksydową. Te 6 żarówek zaniosłem do szkoły i wkręciłem w miejsce prawdziwych. Pozostało czekać aż ktoś zapali światło. Zapalił. Ostatni tydzień mieliśmy wf zamiast informatyki a do piwnic nie można było wejść. Sprawcy podpalenia nigdy nie ustalono. Tą zemstę na placówce edukacyjnej nazwałem „Korytarzem Ognia”. Znaczące i wymowne.

CDN -> Liceum Ogólnokształcące Very Happy
Powrót do góry Go down
Sponsored content





Fazy szkolne  Empty
PisanieTemat: Re: Fazy szkolne    Fazy szkolne  Empty

Powrót do góry Go down
 
Fazy szkolne
Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
 ::  :: Hyde Park-
Skocz do: